Śladem uczniowskiego pamiętnika

Podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2005 r. ks. Leszek Sikorski znalazł się w tzw. Dolinie Narodów, kamieniołomie blisko Jerozolimy, gdzie na ścianach wypisane są miejscowości, w których w różnych okresach mieszkali Żydzi. Wśród napisów zobaczył między innymi Bodzentyn, miasto, gdzie od niespełna dwóch lat był proboszczem.

Po powrocie pytał starszych mieszkańców, jakie pamiątki pozostały po obecności ludności żydowskiej w Bodzentynie. Wskazano dwie najważniejsze: Pamiętnik Dawida Rubinowicza i cmentarz żydowski. Poszedł zobaczyć cmentarz. Położony w pięknym miejscu na wzgórzu, ale wówczas, jak mówi bodzentyński proboszcz: – Przypominał zapomniany, dziki ogród, zarośnięty i niedostępny.

Jakiś czas później ks. Sikorski w trakcie ogłoszeń parafialnych zwrócił wiernym uwagę, że przecież na tym cmentarzu spoczywają ci, którzy mieszkali na tej ziemi, pracowali dla niej, kochali ją i choćby z chrześcijańskiego szacunku dla zmarłych trzeba się tym miejscem zająć. Podał termin i zaprosił chętnych do pracy. Ogłoszenie spotkało się z dużym odzewem parafian, zwłaszcza młodzieży. Przez kilka miesięcy wraz z księdzem proboszczem karczowali, wycinali i w pocie czoła porządkowali teren cmentarza.

Praca przy cmentarzu stała się okazją do spotkań społeczników, nawiązania kontaktów z kilkoma stowarzyszeniami, a także Żydami wywodzącymi się z Bodzentyna; powstawały nowe pomysły na upamiętnienie zamieszkującej niegdyś miasto społeczności żydowskiej. I tak zrodziły się Dni Dawida Rubinowicza.

Urodzony w 1927 r. w Kielcach Dawid Rubinowicz przed wybuchem II wojny światowej mieszkał w Krajnie, wiosce u stóp Gór Świętokrzyskich, gdzie jego ojciec miał małą mleczarnię. W 1939 r. ukończył szóstą klasę, a ponieważ podczas niemieckiej okupacji nie wolno mu było dalej uczęszczać do szkoły, w swych starych zeszytach zaczął pisać pamiętnik. Rubinowiczowie, podobnie jak wiele okolicznych rodzin żydowskich, trafili do getta w Bodzentynie, skąd w połowie września 1942 r. Niemcy wywieźli ich do Treblinki, gdzie zostali zgładzeni.

Dawid zdążył przekazać swój pamiętnik – pięć szkolnych zeszytów w jedną linię w pomarańczowych okładkach – koledze, Tadeuszowi Wacińskiemu. Zapakowane w papierowy worek wraz z innymi pismami i książkami przeleżały przez 15 lat na strychu u stryja Tadeusza, Antoniego, który był wówczas dyrektorem liceum w Bodzentynie. W 1957 r. zeszyty Dawidka odkryli Helena i Artemiusz Wołczykowie. Poruszeni treścią zapisków nadawali je w odcinkach w lokalnym radiowęźle. Również zięć Wołczyka – bodzentyński nauczyciel, Stefan Rachtan – pokazywał swoim uczniom fragmenty pamiętnika, zachęcając ich do spisywania swoich przeżyć. A gdy do Bodzentyna przyjechała w 1959 r. pisarka i dziennikarka Maria Jarochowska, Wołczyk wypożyczył jej pamiętniki chłopca, mając nadzieję na ich lepsze wykorzystanie. Tak też się stało – zainteresował się nimi Jarosław Iwaszkiewicz, uznając je za fenomen na skalę europejską, gdyż – podobnie jak pamiętnik Anny Frank – ukazywały świat wojny widziany oczami żydowskiego dziecka. Pamiętniki Dawidka zostały opublikowane w styczniu 1960 r. w miesięczniku literackim „Twórczość”, a następnie wydane w formie książkowej i przetłumaczone na wiele języków, wzbudzając ogromne zainteresowanie w Polsce i na świecie.

Kilka lat później PRL-owskie władze rozpętały antysemicką kampanię, a jej ubocznym efektem było to, że wokół świadectwa Dawidka na długi czas zapanowała w Polsce cisza. Dopiero ostatnie lata przyniosły działania, dzięki którym nastąpiło ponowne odkrycie tego niezwykłego dokumentu. W 2007 r. Krystyna Nowakowska, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Odnowy Wsi „Odnowica”, zrealizowała projekt „Pamiętnik”, w ramach którego dzieci z okolic Bodzentyna odnajdywały ślady Dawidka, kierując się jego Pamiętnikiem. A w następnym roku zorganizowano w Bodzentynie Dni Dawida Rubinowicza, podczas których świadek odnalezienia Pamiętnika, Stefan Rachtan, opowiadał o jego dziejach oraz o historii bodzentyńskich Żydów, miały miejsce liczne wykłady, spektakle teatralne i projekcje filmowe inspirowane Pamiętnikiem. Podczas drugich z kolei Dni (w 2009 r.) dokonano też rededykacji odnowionego kirkutu (warto tu wspomnieć, że na tym cmentarzu spoczywają szczątki matki pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego), przemawiał rabin Michael Schudrich. Powrócono także do reedycji samego Pamiętnika. Najnowsze wydanie, aż 50-tysięczne i rozszerzone o bogate opracowania, dzięki wsparciu finansowemu Marszałka województwa trafiło do wszystkich gimnazjów województwa kieleckiego.

Stefan Rachtan był młodym nauczycielem, gdy jako jeden z pierwszych miał w rękach zeszyty Dawidka. Teraz jest prezesem Towarzystwa Przyjaciół Bodzentyna i członkiem-założycielem Towarzystwa Dawida Rubinowicza. Marzy, aby w Bodzentynie powstała Izba Pamięci czy Muzeum Dawida Rubinowicza – na wzór domu Anny Frank w Amsterdamie – gromadzące ślady pamięci po miejscowych Żydach.

Ireneusz Cieślik

Guided by a Schoolboy’s Diary

During a pilgrimage to the Holy Land in 2005, Father Leszek Sikorski found himself in the so-called Valley of the Nations, a quarry near Jerusalem on the walls of which are inscribed the names of places where Jews have lived in various periods. Among the many inscriptions he saw the name of Bodzentyn, the city where he had been pastor of the parish church for less than two years.

On his return, he asked older residents what mementos remained of the presence of the Jews in Bodzentyn. They indicated the two most important ones: the Diary of Dawid Rubinowicz and the Jewish cemetery. He went to see the cemetery. Located in a beautiful hilltop site, it nevertheless, as the local pastor recalls, “resembled a forgotten garden gone wild, overgrown and inaccessible.”

At a later point, during the parish announcements, Sikorski directed his congregation’s attention to the fact that people who had lived on this land, worked for it, and loved it lay in that cemetery, and that Christian respect for the dead, if nothing else, required that the place be attended to. He named a date and invited those who were willing to show up for work. The announcement made waves in the parish, especially among the younger people. For several months, a group joined their priest in clearing, cutting back, and putting the cemetery grounds in order by the sweat of their brow.

The job at the cemetery became a meeting place for the public-spirited and an occasion for contacts with several bodies, including the association of Jews from Bodzentyn. New ideas came up for commemorating the Jewish community who once lived in the city. And thus the Dawid Rubinowicz Days came about.

Born in Kielce in 1927, Dawid Rubinowicz lived before the outbreak of World War II in Krajno, at the foot of the Świętokrzyskie Mountains, where his father had a small dairy. He completed the sixth grade in 1939. Because he was not allowed to continue attending school during the German occupation, he began keeping a diary in an old school notebook. Like many local Jewish families, the Rubinowiczes ended up in the ghetto in Bodzentyn. In mid-September 1942, the Germans deported them to Treblinka, where they were murdered.

Dawid managed to pass on his diary—five school notebooks with lined paper in orange covers—to his friend Tadeusz Waciński. Packed up in a paper bag along with other papers and books, the notebooks lay for fifteen years in the attic of the house belonging to Tadeusz’s uncle, Antoni, who was then principal of the secondary school in Bodzentyn. In 1957, Helena and Artemiusz Wołczyk discovered Dawid’s notebooks. Moved by the subject matter of the entries, they broadcast them in episodes on the local radio station. Wołczyk’s son-in-law, a Bodzentyn teacher named Stefan Rachtan, showed his students excerpts from the notebooks and encouraged them to write down their own experiences. When the writer and journalist Maria Jarochowska came to Bodzentyn in 1959, Wołczyk loaned her the boy’s diaries in the hope that she could put them to some good use. And so it was. The writer Jarosław Iwaszkiewicz took an interest in them and regarded them as a phenomenon on a European scale because, like the diary of Anne Frank, they depicted the world of the war as seen through the eyes of a Jewish child. Dawid’s diaries were published in January 1960 in the literary monthly Twórczość, then in book form, and finally in translation in many languages. They stirred enormous interest in Poland and around the world.

Several years later the communist authorities launched their antisemitic campaign, one of the side effects of which was a silence that descended over David’s testimony in Poland for many years. Only in recent years has anything been done to bring about a rediscovery of this unusual document. In 2007, Krystyna Nowakowska, chairman of the Odnowica Association for Rural Renewal carried out the Diary project as a part of which children from the vicinity of Bodzentyn traced the footsteps of Dawid with the Diary as a guide. In the next years, the Dawid Rubinowicz Days were held in Bodzentyn, during which Stefan Rachtan, as a witness to the discovery of the Diary, lectured on its history and the history of the Jews of Bodzentyn. There were many other lectures, theatrical productions, and film showings inspired buy the Diary. During the second annual Dawid Rubinowicz Days in 2009, the renovated Jewish cemetery was rededicated (it is worth noting that the mother of the Polish writer Gustaw Herling-Grudziński lies buried there) and Rabbi Michael Schudrich spoke. Editors have focused their attention on the Diary again. The latest edition came out in a print run of fifty thousand copies and features a wealth of additional material; thanks to the financial support of the Marshal of the Świętokrzyskie region it can now be found in all the intermediate schools in Kielce voivodship.

Stefan Rachtan was a young teacher when he became one of the first people to hold Dawid’s notebooks in his hands. Now he is president of the Society of the Friends of Bodzentyn and a founding member of the Dawid Rubinowicz Society. He dreams of a Memorial Chamber or a Dawid Rubinowicz Museum opening in Bodzentyn, along the lines of the Anne Frank House in Amsterdam, to collect the vestiges of memory of the local Jews.

Ireneusz Cieślik